sobota, 6 sierpnia 2016

Typy psychiatrów

Naszła mnie taka myśl, że w przypadku psychiatrów doświadczenie nie przychodzi wraz z wiekiem. Ale zanim o tym muszę coś sprostować.

Otóż swoje spostrzeżenia opieram tylko i wyłącznie na własnym doświadczeniu. Wiem, że gdzieś tam są niesamowici psychiatrzy i wiek, płeć czy umiejscowienie gabinetu nie ma na to wpływu. Mi po prostu nie było to dane.

1. Losowa psychiatra w przychodni publicznej - taśmowo przepisuje leki opierając się na szybkim wywiadzie (bo już kolejna osoba jedną nogą w gabinecie). Jeśli leki są nietrafione ALE nie powodują większych skutków ubocznych to... bierz je dalej. One zaczną działać, kiedyś... gdzieś... może w innym wymiarze. Bądź otępiała i wegetuj dopóki ktoś inny ci nie pomoże. A w między czasie jeszcze wdepnie jakaś pielęgniarka, tak w połowie Twojego zwierzania się.
2. Szanowany, prywatny psychiatra, najlepiej z jakąś ważną funkcją w szpitalu - tutaj kolejka jakby jeszcze dłuższa, a wizyta jeszcze krótsza niż w przychodni. Bo czas to pieniądz. Niestety powtarza się tutaj sytuacja z gabinetów psychologicznych. Płatne nie znaczy lepsze. I nie znaczy, że dowiesz się który lek na co i jak działa.
3. Psychiatra 50+ - nie licz na dobrą zmianę. Starszy pan przepisuje leki według starodawnych wytycznych. Po powrocie do domu spisałam sobie wszystko z recepty, prościutko do Internetu. "Lek niezbyt popularny, stopniowo zastępowany jego nowszymi odpowiednikami - patrz: leki nowej generacji".
4. Ciocia - no i znowu te "ciocie", które przegadają z tobą sytuację emocjonalnie, na przykładach z własnego życia osobistego. Bo życie jest piękne!

I nigdy nikt mi nie wyjaśnił impaktu jaki te "testy" będą miały na moim umyśle po czasie. Tak jak nikt nigdy nie zapytał mnie, co doskwiera mi najbardziej. Czy depresja, czy może lęki, czy nerwica. Bo próbujemy leczyć książkową diagnozę.

Plus uwielbiam kiedy przez pierwsze tygodnie depresja i myśli samobójcze się nasilają. Taki ot, sprytny efekcik uboczny. A jak leki się nie przyjmą zabawę zaczynamy od nowa.

2 komentarze:

  1. Ja w sumie znam tylko 2 psychiatrów, nie licząc tych w szpitalu i powiem szczerze, że mam podobne doświadczenia. Pierwszy tylko milczał i wypisywał kolejne recepty, a następną wizytę zapisywał na za 2 tygodnie, a nowe leki nie miały prawa zacząć działać po takim czasie (a przynajmniej w moim przypadku). Drugi już trochę więcej mówi i zadaje pytania, w sumie wydaje się, że ma rozum, i leki, które on przepisuje, rzeczywiście działają.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety mam wrażenie, że opieka zdrowia psychicznego w szpitalach jeszcze raczkuje. Cieszę się, że Twoje leki faktycznie działają. Dało mi to nadzieję i rozważam powrót do leków. Muszę to przemyśleć.

      Usuń