piątek, 29 lipca 2016

- Czy jesteś dziewicą? - Nie wiem... czyli seksualna tożsamość ofiary seksualnej

Kiedy miałam około szesnastu lat rozpoczęłam pierwsze świadome kontakty seksualne. Nie będę wnikać w szczegóły, ale wspominam ten okres całkiem przyjemnie. Nigdy nie byłam typem dziewczyny, która nie interesowała się seksem. Takiej która unika kontaktów cielesnych. Nie mogę powiedzieć, że byłam miejscową lafiryndą, ale byłam bardziej taką "cichą wodą" i rwałam brzegi ile mogłam. Jednak podczas zbliżeń zauważyłam, że coraz częściej pewne zachowania, słowa i sytuację są źródłem dyskomfortu, uczucia wstydu, smutku, a nawet bólu. Penetracja była dla mnie czymś kosmicznym i nieosiągalnym. Wliczając w to masturbację czy nawet używanie tamponów. Nie mówiąc o wizycie u ginekologa, którego swoją obecnością nie zaszczyciłam do dzisiaj.

Pojawiły się klasyczne pytania: "Czy robię coś źle?", "Czy jesteś dziewicą?". Na pytanie numer jeden mogłam odpowiedzieć jednoznacznie i nie ma to teraz znaczenia. Jeżeli jednak chodzi o moje dziewictwo, w tamtym momencie życia dorastającej nastolatki nie mogłam odpowiedzieć ani "tak", ani "nie". Nie mogłam też przecież odpowiedzieć, że "nie wiem" - chociaż ta odpowiedź była najbliższa memu sercu. Więc po kilku głębokich wdechach i przy całej swojej odwadze, wtuliłam się w tą nieszczęsną osobę i po dwóch latach zwariowanego związku wydukałam ze wstydem: "bo wiesz, ktoś mnie kiedyś skrzywdził". I poczułam strach, to nie było wcale uczucie ulgi. Po rzece pytań: "kto, gdzie, jak, kiedy?" usłyszałam i zobaczyłam coś jeszcze straszniejszego. Zobaczyłam osobę, która w tamtym momencie mojego życia była całym moim światem, której chciałam oddać wszystko co najlepsze. A której oczy wypełniły się rzewnymi łzami, a dłonie wyrwanymi strzępkami własnych włosów. Pomiędzy najgorszym typem dźwięków rozpaczy jakie było mi dane usłyszeć, wliczając w to płacz ludzi przebywających w szpitalu psychiatrycznym. Rozpacz mojej pierwszej miłości zapamiętam na zawsze, a pomiędzy tamtymi jękami wychwytywałam słowa: "Moja mała, MOJA malutka dziewczynka". I wtedy ona się obudziła.

Od tamtego dnia nie potrafiłam spojrzeć na swoje własne zdjęcia z dzieciństwa. Był to też dzień po którym zaczęłam częściej płakać, zawieszać się, odczuwać nienawiść czy bezsilność oraz cały ocean wstydu. A czy byłam wtedy dziewicą? Jeśli wziąć pod uwagę aspekty biologiczne to nie mam pojęcia, czy ta cholerna błona we mnie była. Jeżeli wziąć pod uwagę aspekt psychiczny, to czułam się absolutnie zbrukana i niegodna takiego nazewnictwa. A jeżeli chodzi o moje uczucia, to tak. Pragnęłam usłyszeć takich banałów, jak: "jesteś moją pierwszą" czy "jesteś dziewicą i ja ci to mówię".

Dwa miesiące od tych wydarzeń odkryłam, że moja przystań bezpieczeństwa, miłość życia i źródło czułości wymyka się po godzinach nie bez przyczyny. Zostałam zdradzona, oszukana i zbrukana. Ale nie to było najgorsze. Zostałam sama. A moja ciemna strona razem ze mną i razem z tamtą osobą. Wtedy rzeka bólu wezbrała. Tama pękła. Każda cegiełka, która była moją siłą, która pozwalała mi okłamywać samą siebie, że nic się nigdy nie stało pękła. Świat w końcu usłyszał, że byłam wykorzystana. I ta mała dziewczynka już nigdy nie pozwoliła mi o tym zapomnieć.

1 komentarz:

  1. Trzymaj się kochana, znam ten ból, mnie skrzywdziła najbliższa osoba, zmagam się z depresją i już nigdy nie będę tą dziewczyną którą byłam kiedyś. Bądz dzielna.

    OdpowiedzUsuń