Mam dwadzieścia siedem lat i nigdy nie byłam u ginekologa. Nie używam tamponów, chociaż bardzo bym chciała. Nie uprawiam seksu penetracyjnego mimo, że osoba z którą jestem jest bardzo czuła i bezpieczna. Przez dziesięć lat związku udało nam się to może kilka razy. I wcale tutaj nie chodzi o osobę trzecią. Sama też nie jestem w stanie się tam dotknąć.
Odkąd pamiętam "to miejsce" dla mnie nie istniało. A kiedy istniało, czułam tam ból lub przeszywający dyskomfort, który powodował zgięcie mojego ciała. Wyobraźcie sobie moment, w którym idziecie z kimś do łóżka bo tego chcecie, ale w pewnym momencie musicie wypalić: "tylko we mnie nie wchodź".
Ból jest nie tylko miejscowy. W pewnym momencie pojawiają się mdłości, ból w klatce piersiowej. Ból duszy. Jakkolwiek głupio może to brzmieć. Tak. Dusza też wtedy boli.
Myślałam, że z czasem to przejdzie. Przecież też miewam fantazje, marzę o takim seksie. Niestety jest to poza moim zasięgiem. I nie mogę w to uwierzyć, że chociaż nie jestem w stanie sobie przypomnieć wszystkiego, to moje ciało pamięta to cholerne zło, które ktoś mi wyrządził.
Wczoraj uprawiałam seks, a po wszystkim zasnęłam na chwilkę. Niestety obudziłam się z tym samym uderzeniem adrenaliny, moje oczy otwarte, ciało gotowe do obrony. I przypomniałam sobie jak powstało to uczucie.
Było tam takie pochylone drzewo. Położyli mnie na nim, nie pamiętam kto mnie rozebrał. Dużo mówili i rechotali obleśnie. Rzucali dziwne komentarze seksualne, których nie rozumiałam. Zmroziło mnie, nie krzyczałam, nie uciekałam. Milczałam w bezruchu. Któryś z nich nieumiejętnie próbował wsadzić mi penisa. Pamiętam grymas na mojej twarzy, jęki bólu i słowa "to boli". Ale dalej próbował. I to było dokładnie to samo uczucie, które odczuwam do dzisiaj.
Potem odwrócili mnie na drugą stronę. Dotykali moich pośladków, komentowali je i ocierali się o nie. Ktoś wsadzał tam penisa, nie do środka, ale między pośladki. Potem ktoś w ramach żartu uderzał swoim tyłkiem o mój śmiejąc się przy tym, używając słowa "dupczenie". To było poniżające. Do dzisiaj nienawidzę tego słowa. Bardzo trudno było mi je napisać. Nie mogłabym go wymówić. Nie jestem w stanie słuchać kiedy ktoś tak mówi o seksie, choćby w żartach. Później znowu ktoś próbował we mnie wejść. Wszyscy wydawali takie zwierzęce odgłosy.
A ja spokojnie czekałam na zakończenie. Może nawet uśmiechałam się do nich od czasu do czasu. Nie potrafiłam przyznać, że to co się dzieje nie skrzywdziło mnie. A potem, że miało miejsce. Czekałam na koniec w ciszy chociaż w środku krzyczałam.
A czy wtedy straciłam dziewictwo? Fizycznie? Nie wiem i nigdy się nie dowiedziałam. Wiem, że krew nie pojawia się zawsze, ale wtedy jej nie było. Przynajmniej jej nie pamiętam.
Przepraszam....żadne słowa nie opisza tego co czułem czytając. Nie czuje się upoważniony... Przeczytałem, wyslucalem.
OdpowiedzUsuń